W 2003 roku, kiedy po raz pierwszy usłyszałem o św. Jacku od ks. Ryszarda Borewicza, sprawdziłem w Internecie kim jest ten święty. Wirtualna rzeczywistość o Nim milczała, wyświetlały się jeden lub dwa portale parafii Jackowych. Św. Jacek ukazał się mi dopiero w Sandomierzu, napisałem o tym spotkaniu tutaj. Teraz z perspektywy kilku lat stwierdzam, że wówczas była to okazja, z której nieoczekiwanie skorzystałem, aby wędrować po świecie rzeczywistym i wirtualnym szukając Jego  śladów w dawnej historii i we współczesności. Potwierdzam, że stosując Jackową zasadę osiągam również swoje cele. Refleksję po kazaniu dedykuję młodym internautom , wybierającym własne drogi i sposoby życia.

 Nie potrafię uzasadnić przekonywująco, dlaczego od lat zajmuję się osobą św. Jacka. Najlepszą interpretację przyczyn tego pójscia  za św. Jackiem dała pani Ptaś w artykule o hiacyntofilii (tutaj). Istniejące podobieństwo mojego działania do postępowania patrona,  pomógł mi zrozumieć o. Michał Mitka OP - młody człowiek i już przeor klasztoru. W homilii wygłoszonej na dzień św. Jacka tj 17.08.2011r.  u Dominikanów w św. Mikołaju w Gdańsku, wskazał na ciekawą cechę charakteru św. Jacka, którą dostrzegam i u siebie, co więcej - pamiętam, że miałem ją od zawsze, dlatego chyba tak mocno zaimponował mi św. Jacek, kiedy przyjrzałem się jego życiorysowi.
Ojciec Michał powiedział, że św. Jacek umiał dostrzegać w życiu okazje i potrafił je wykorzystywać z wiarą w Opatrzność, która kierowała każdym Jego krokiem. Niby banalne, ale jakże ważne stwierdzenie, mocno odczuwalne u ludzi żyjących dynamicznie. Zawsze, kiedy zadawałem sobie pytanie, czy to co robię będzie się Bogu podobało, a odpowiedź na to pytanie była pozytywna, to dobrze na tym wychodziłem. Także  u Jacka sprawdzało się to, co mama mnie nauczała ,  powtarzając często-  synu,  bez Boga ni do proga !.
Przeor odczytał "współcześnie" życiorys Jackowy, napisany w XIIIw. przez o lektora Stanisława.  Po Stanisławie było wielu interpretatorów osobowości świętego, nikt jednak nie zwrócił uwagi na to, że Jacek umiał dostrzec i wykorzystać życiową  okazję, nie bał się podjęcia szybkich decyzji, ryzyka, miał odwagę dążyć do wyznaczonego celu, nie lękał się i szedł wytrwale z przekonaniem,  że jak go osiągnie to pojawi się nowa perspektywa i nowa okazja, aby pójść dalej i dalej w nieznane. To są cechy współczesnego biznesmena, tak się buduje firmy.  Z doświadczenia wiem, że proces podejmowania życiowych decyzji nie jest łatwy zwłaszcza w biznesie. Przychodzą łatwo  w przekonaniu, że służy się dobru. Służba dobru była przecież siłą motoryczną św. Jacka, w tej służbie wyrzekł się korzyści osobistych i egoizmu,  dlatego, towarzyszyła Mu i kierowała Nim Opatrzność Boża. Prosił i było Mu dane. Przekonanie o zaufaniu i mocy Pana znajdował zapewne w treści np. psalmu 118, którą warto tu przytoczyć. Poprzez Przenajświętszą Matkę, był zawsze z Chrystusem, swym Mistrzem. Nauczając ewangelii  i niosąc Słowo, siał ziarno wiary i nie patrzył kto będzie żniwował. Zakładał klasztory, zbudował międzynarodową  prowincję, trwającą przez wieki. Na Jackowym zasiewie żniwują również  współcześni Dominikanie. Cieszę się , że żarliwym wyznawcą św. Jacka jest ojciec Michał.  Wierzę, iż Ojciec Michał jest Jackowy. Do współczesnych pojęć towarzyszących wędrówkom za  św. Jackiem pojęcie "Jackowy"  wprowadziła pani Anna  Sonderby Wileniec z Kopenhagi, oznacza ono zrozumienie i oddanie się sprawie św. Jacka.  Niewątpliwie,  za „Cudem w Gdańsku” stoi ojciec Michał i za to Mu dzięki, bo przywrócił  mieszkańcom Gdańska, możliwość szukania wstawiennictwa i modlitwy w miejscu uświęconym wiekowym kultem świętego, to sprawia, że św. Jacek staje się na nowo "Światłem Północy".
 Tak o św. Jacku  jeszcze mówił o. Michał we wspomnianym  kazaniu, kierując słowo ku młodym.
…. Czy myślicie, że łatwo było młodemu Jackowi, wyruszyć na studia z Krakowa do Paryża i Bolonii? - Nie, to musiała być trudna decyzja,  w XIII w miasta te leżały na końcu świata z punktu widzenia młodzieńca z małej wsi podkrakowskiej. Jednakże kiedy biskup Iwo Odrowąż dał mu szansę to skorzystał z okazji i poszedł. Nie łatwo było wrócić z tych wielkich miast średniowiecza do maleńkiego Krakowa.
-  Nie nagrywałem kazania, więc treść cytuję z pamięci i przekazuję dalej jako cenne spostrzeżenie.
Jacek,  powrócił po latach do domu i został kanonikiem Kapituły Krakowskiej i tu  zamiast urządzić się wygodnie w Krakowie na dworze księcia lub biskupa, był bowiem w tym czasie człowiekiem chyba najlepiej wykształconym w Księstwie Leszka Białego, zaangażował się w reformę Kościoła rozpoczętą za czasów abp. H. Kietlicza. Następnie w misji państwowej u boku biskupa Iwona Odrowąża widzimy Go w Rzymie. Tam biskup prosi założyciela Zakonu Kaznodziejów o braci dla Polski. - Posłał bym ich, ale nie mam takich – odpowiada św. Dominik. Jacek będąc świadkiem tej rozmowy bez wahania dostrzega okazję – Poślij mnie Ojcze- oferuje się do tej misji. Nie była to łatwa decyzja, bo sprawy zakonu były jeszcze świeże i nie ustabilizowane, a przyszłość Kaznodziejów niejasna. Jeszcze niedawno  Dominikowi de Guzman groziło oskarżenie za herezję w związku z pomysłem powołania Zakonu, który w dziele powszechnego nauczania zrównywać się miał z biskupami. Przyszłość Dominikanów jeszcze  nie była pewna. Jacek wchodził na głęboką wodę. Młody kanonik  widział jednak w tym okazję i bez wahania przywdział habit Dominikanina. Opuszcza Rzym i Bolonię, i powraca na Północ - do domu. W Krakowie zakłada klasztor, szkołę wyższą i obejmuje kościół pw. Św. Trójcy. Może tu pędzić spokojny żywot przeora i Kaznodziei Generalnego, celebrować funkcję założyciela Prowincji, może zostać biskupem, ma wszystkie perspektywy na pracowite i wygodne życie. Pozostawia to,  bo dostrzega okazję kontynuacji zaczętego dzieła. Nie wysyła w zastępstwie uczniów, lecz ich zostawia, tych najlepszych już gotowych do samodzielnej działalności, aby kształcili nowych zakonników powiększając  liczebność organizacji,  a sam  idzie w Świat zakładać nowe klasztory. Kiedy Kijów płonie bohatersko wynosi z pożogi  Syna i Matkę – Monstrancję z Najświętszym Sakramentem i figurkę Matki Bożej. Gorliwy w modlitwie, ciągle na szlaku Chrystusowym ze Słowem Bożym i tak, jak pierwsi apostołowie ufający Opatrzności Bożej i wstawiennictwu Maryi, czyni cuda mocą wiary, dochodząc do świętości.- Tak opowiadał o św. Jacku o. Michał.
Znając hagiografię, łatwo zauważyć, że wiele wydarzeń z życia św. Jacka można zinterpretować poprzez zrozumienie Jego gotowości do czynu i służby tej idei, którą wybrał. Każde wyzwanie było okazją zbliżającą Go do świętości, nawet śmierć potraktuje jak okazję na spotkanie z Panem i przyjmie ją z radością.
Z perspektywy dziejów badając Jego kult można rzec -  "Tam gdzie jest święty Jacek odpoczywają Aniołowie!" ,  tak jak ci na freskach z kaplicy św. Jacka,  odrestaurowanej i udostępnionej w latach gdy przeorem w Gdańsku jest o. Michał Mitka OP. Warto nad tym też się zastanowić.