Pozwólcie, że raz jeszcze wrócę do wydarzenia związanego z przekazaniem relikwii św. Jacka dla Kazachstanu, do parafii w Szczucińsku. Chciałbym w tym tekście utrwalić wszystko to, co dotyczyło powstania relikwiarza, samego momentu przekazania relikwii, jak i towarzyszące mi wówczas duchowe przeżycia i emocje. Opublikowałem już historię obrazu i relikwiarza relację nadała TVP3 Opole w programie "Oblicza wiary" ( od minuty 10) i na swoim portalu zamiesiła informację Opoka.
Refleksja w drodze do Kamienia Śląskiego
Jadę samochodem z Gdańska do Kamienia Śląskiego, miejsca urodzenia św. Jacka, aby uczestniczyć w uroczystości przekazania jego relikwii do Kazachstanu. Wiozę ze sobą relikwiarz, natomiast sama relikwia ma dotrzeć do Kamienia z Rzymu. Mam do przejechania ok. 600 km i zamierzam zrobić to w ciągu 6 godzin - Jackowi zajęłoby kilka tygodni.
Jest więc czas na wspomnienia i rozmyślania.
Osiem wieków temu dominikanin Jacek Odrowąż dotarł do Gdańska i założył tu klasztor przy kościele pw. św. Mikołaja. W 2022 roku dominikanie rozpoczęli w nim świętowanie Jubileuszu 800-lecia przybycia z Rzymu do Polski pierwszego polskiego dominikanina – Jacka Odrowąża, wraz z jego zakonnymi braćmi. Byłem na tym Jubileuszu (o tym tutaj). Na moje 70. urodziny przekazałem klasztorowi pewną sumę pieniędzy na potrzebne prace remontowe w przyklasztornym kościele pw. św. Mikołaja. Teraz jadę do miejsca urodzenia mojego duchowego patrona, aby przekazać ufundowany przeze mnie relikwiarz do Kazachstanu.
Jacek zawędrował na krańce średniowiecznego świata, do środka Wielkiego Stepu. Był w Kijowie i poszedł dalej do plemienia pogańskich Kumanów. To jemu przypisuje się powstanie Kodeksu Kumanów (o tym tutaj). Teraz symbolicznie, bo w relikwiarzu, dotrze jeszcze dalej, aż pod Astanę, stolicę Kazachstanu, i tam odtąd będzie przywoływane jego imię i wspominane jego wielkie dzieła.
W Kamieniu Śląskim mam zamieszkać w hotelu pałacowym, który powstał wokół baszty zamku rycerskiego w której na świat przyszedł Jacołszek zanim stał się św. Jackiem Odrowążem. Pisałem o tym (tutaj). Zawsze marzyłem, żeby w tym miejscu przenocować. Na piętrze dawnej baszty znajduje się teraz kaplica a baszta przekształcona została w wieżę pałacową. Niestety nadeszły złe czasy i cały kompleks pałacowy popadł w ruinę. Po upadku komunizmu odbudowano go staraniem abp. Alfonsa Nosola. Powstało wtedy również centrum rehabilitacyjno–rekolekcyjne „Sebastianeum”.
Przypominam sobie, że z abp Nossolem grałem kiedyś w piłkę nożną. Było to podczas otwarcia turnieju piłkarskiego o Puchar św. Jacka (o tym tutaj) organizowanym do dziś w pobliskich Strzelcach Opolskich przez Adama Kałę śląskiego „hiacyntofila”. Zwróciłem się do Adama o pomoc w rezerwacji noclegu w pałacu. Po kilku dniach odpowiedział – dla ciebie wszystko, masz nocleg załatwiony! Mam więc ustne potwierdzenie rezerwacji o którą bezskutecznie dotąd zabiegałem. Obok sanktuarium jest pole golfowe, zamierzałem więc połączyć przeżycia duchowe z grą w golfa. Jestem jednak na Jackowym szlaku, niech więc on o wszystkim decyduje … Znając go, wiem, że będzie się działo, ale lubię te Jackowe niespodzianki.
O Jackowych relikwiach i o patronacie
Doczesne szczątki Świętego (zm. 1257 r.) posiada klasztor ojców dominikanów w Krakowie. Za ich sprawą relikwie św. Jacka dotarły również do wielu miejsc na świecie. Ale nie tylko za sprawą dominikanów, do Argentyny na przykład zawiózł je franciszkanin o. Jacek Twaróg (o tym tutaj). Teraz pojadą do Szczucińska w Kazachstanie, miejscowości położonej na drodze z Astany do Oziornoje, gdzie miał miejsce słynny cud ratujący życie zesłańców (o tym tutaj). W Szczucińska, na Wielkim Stepie, zacznie się teraz nowa misja naszego wielkiego Apostoła!
W 1968 roku małą cząsteczkę relikwii św. Jacka umieszczono w pudełeczku z kryształową szybką, a ich autentyczność potwierdził specjalnym certyfikatem abp. Karol Wojtyła. To te relikwie właśnie dotrą do Kazachstanu, w relikwiarzu ufundowanym przez moją firmę „Infracorr”, jako wotum za opiekę św. Jacka na naszą firmą.
Historia przekazania relikwii i co z niej wynikło.
Pomysł przekazania relikwii zrodził się w Kazachstanie na spotkaniu ks. Arkadiusza Noconia z abp. Tomaszem Petą - Metropolitą Archidiecezji Najświętszej Maryi Panny w Astanie. Okazało się wówczas, że dom rekolekcyjny w Szczucińsku na terenie tejże Archidiecezji ma swój tytuł „Fides et ratio”, nie ma jednak patrona, dlatego ks. Arkadiusz zaproponował św. Jacka, na co ks. Arcybiskup od razu się zgodził, ponieważ św. Jacek wpisuje się doskonale w pobożność kazachskich katolików, kochających Maryję i mających głęboką cześć do Najświętszego Sakramentu. Te dwa elementy stanowią również o specyfice katolicyzmu na tle innych religii, a nie należy zapominać, że katolicy Kazachstanie stanowią mniej niż jeden procent ludności. Szczęśliwie się złożyło, że ks. Arkadiusz był w posiadaniu relikwii świętego Jacka, wraz z dokumentem potwierdzającym ich autentyczność.
Dla mnie osobiście nie mogło być lepszego wyboru. Św. Jacek był misjonarzem, Apostołem Północy i Wschodu. To on, jak pisał o nim kard. Karol Wojtyła uczył nas chodzić z Maryją (o tym czytaj tutaj). Obecny w swej relikwii dotrze teraz do Wielkiego Stepu, i tam dalej będzie ewangelizował. Nie mam też wątpliwości, że szybko zostanie pokochany przez miejscowych katolików.
Wracając zaś do historii relikwiarza dodam, że rozmowa ks. Arkadiusza z Arcybiskupem miała miejsce jesienią 2023 roku. Ksiądz Arkadiusz znając moje zainteresowania powiadomił mnie o swoim pomyśle: ustaliliśmy wtedy, że on przekaże relikwie a ja ufunduję relikwiarz. Pozostało poszukać odpowiedniego artystę, który by go wykonał. Wiosną 2024 roku, ks. Arkadiusz zadzwonił, że takowego znalazł … w Przemyślu!
Szybko nawiązaliśmy z nim kontakt. Pan Stanisław Czajka, bo o nim mowa, z pracowni "Artbas, znanej z produkcji naczyń liturgicznych i relikwiarzy, zgodził się wykonać relikwiarz do wakacji, przesyłając nam wcześniej projekt do aprobacji. W międzyczasie o przekazaniu relikwii do Kazachstanu dowiedział się śląski malarz p. Eugeniusz Duda, który zadeklarował się wykonać nieodpłatnie obraz św. Jacka, dla domu w Szczucińsku.
Po przesłaniu nam pierwszego projektu relikwiarza, zgłosiłem do niego kilka poprawek dotyczących m. in. brakujących elementów związanych z cudami św. Jacka. Ostatecznie, po dyskusji i naniesieniu poprawek projekt został przyjęty (przeczytaj tutaj).
Podobna dyskusja towarzyszyła powstawaniu obrazu św. Jacka, w czasie której zaproponowałem m. in. aby w ręku św. Jacka znalazła się figurka Matki Bożej Jackowej – Lwowskiej. W taki oto sposób powstało pierwsze jej ikonograficzne przedstawienie od czasu obrazów Świerżyńskiego (o nich tutaj). Opis dzieła Dudy (tutaj).
Opatrznościowy wybór miejsca przekazania relikwii i jej opiekuna
W entuzjastycznym uniesieniu zaproponowałem ks. Arkadiuszowi wyjazd do Kazachstanu z obrazem i relikwią. Wraz z upływem czasu pojawiły się jednak trudności w realizacji tego pomysłu. Trzeba więc było poszukać alternatywnego rozwiązania. I wtedy okazało się, że we wrześniu 2024 r. ks. Arkadiusz będzie brał udział w zjeździe polskich Patrologów, który ma się odbyć w … Kamieniu Śląskim! Przypadek? Dodatkowo, w tym samym czasie, miał być na urlopie w Polsce, kapłan archidiecezji katowickiej, ks. Dawid Sładek, proboszcz parafii w Szczucińsku, do której miała trafić relikwia św. Jacka.
Czyż można sobie było wyobrazić lepszy „zbieg okoliczności”? Ale to dopiero początek mikrocudów św. Jacka. Okazało się bowiem, że ks. Dawid sam bardzo mocno związany jest ze św. Jackiem, ponieważ pochodzi z parafii św. Jacka w Radoszowach na Śląsku, gdzie mieszka na ulicy św. Jacka, a jego brat ma na imię Jacek.
Pozostało nam więc już tylko przygotować program samej uroczystości przekazania relikwii. Podekscytowany tym wydarzeniem opublikowałem zawczasu artykuły o relikwiarzu i obrazie. Zawiadomiłem również panią Jolantę Roman Stefanowską – redaktor z TVP 3 Gdańsk, wydającą Magazyn Katolicki „Droga”, która również realizowała film o portalu św. Jacka – chcąc ją zainteresować tematem relikwii i mającej nastąpić uroczystości. W telefonicznej rozmowie powiedziała mi, że do Kamienia nie pojedzie, bo to nie mój rejon działania, ale znam osobę zajmującą się tematyką kościelną w TVP Opole.
Po kilku dniach otrzymałem numer telefonu do redaktor Hanny Honisz z TVP3 Opole. Zadzwoniłem do niej i opowiedziałem o planowanym przez nas wydarzeniu. Informacja ta przyjęta została z zaciekawieniem, ale na deklarację o obecności telewizji w Kamieniu, póki co nie mogliśmy liczyć (w południowej Polsce miała miejsce powódź). Pozostało więc czekać…
Pałac. Mikrocudów ciąg dalszy, spotkanie ze św. Jackiem w pokoju nr 33
Wjeżdżam na teren parku ze starodrzewem, zostawiam samochód przed okazałym budynkiem pałacu i wchodzę do środka. W przedsionku „wita” gości święty Jacek, gospodarz tego miejsca, przestawiony na wielkim obrazie znanym z licznych reprodukcji (link). Dalej, w pałacu, znajduje jest wielopiętrowy hol w stylu barokowym ozdobiony herbami, oczywiście jest tu i słynna Odrowążówka (link), herb wiszący na ścianie. Szerokie marmurowe schody prowadzą na galerię okalającą hol. Szklany sufit rzuca światło do wnętrza pomieszczenia. Podchodzę do recepcji i podaję swoje nazwisko miłej pani, ta spogląda na ekran komputera i z zadowoleniem mi oznajmia: Jest pan na liście patrologów. – Przyjechałem z Gdańska, na uroczystość wręczenia relikwii św. Jacka – oznajmiam nieco zdziwiony. Otrzymuję jednak kartę do pokoju nr 33 na trzecim piętrze, gdzie dojeżdżam małą windą. Przechodząc ciemnym korytarzem, po miękkim dywanie, wychodzę na galerię. Patrząc z góry widok holu jest zaskakujący, jakby pochodził z filmów historycznych. Na ścianach bogate tapety i sztukaterie, obrazy świętych, rzeźby i meble z epoki. Ten pałacowy wystrój, daje wyobrażenie o ludziach, którzy zbudowali pałac i kaplicę dla św. Jacka, to dzięki nim upamiętniono na wieki miejsce urodzenia świętego (historia rekonstrukcji pałacu tutaj). Ciekawe i paradoksalne jest to, że nie byli oni Polakami, jak również i to, że Niemcy pomogli finansowo odbudować pałac po zniszczeniu go przez Rosjan. Odnajduje na drzwiach numer 33. Elektroniczny karta odblokowuje zamek, naciskam klamkę i wchodzę do pomieszczenia. W półmroku światła zachodzącego słońca wita mnie - święty Jacek ! Tak, stoi naprzeciw mnie. Z zaskoczenia aż ciarki przechodzą mi po plecach. Patrzy na mnie z dużego obrazu wiszącego pomiędzy oknami naprzeciwko wejścia. – Witaj Przyjacielu – odzywam się - jakbym fizycznie się z nim spotkał.
Pokój to mały apartament pałacowy ze stylowymi starymi meblami. Wyposażony w łóżko, fotele, biurko, biblioteczkę z książkami. Każdy mebel z litego drewna, przedwojenna solidna robota. Dywan na parkiecie, bogate tapety i sztukaterie, stylowy żyrandol, okna ustrojone firanami i zasłonami z bogatego materiału. Jednak we wnętrzu przede wszystkim dominuje lśniący złotymi i srebrnymi barwami obraz świętego Jacka. Poznaję na nim postać z rzeźby w kaplicy pałacowej. Siadam na fotelu i zaczynam rozmowę z obrazem: - Dziękuję Ci święty Jacku, że tak mnie tu witasz. Teraz wiem, że to co nastąpi jest również przez ciebie wcześniej zaplanowane - jak zawsze, zresztą. W skupieniu oddaję się modlitwie i medytacji nad tym nieoczekiwanym i mistycznym spotkaniem.
Na bierzmowaniu nieprzypadkowo chyba wybrałem sobie imię Tomasz, bo od razu pojawia się we mnie mała wątpliwość: – A może w każdym pokoju jest taki obraz św. Jacka? Sprawdzam później i okazuje się, że jest tylko jeden, właśnie w moim pokoju! Kolejny mikrocud mojego patrona, tak to nazywam.
Idę zaraz na parking do samochodu, po swoje rzeczy. Stając przy otwartym bagażniku słyszę głos za plecami – Pan Zbigniew z Gdańska ?- odwracam się – Tak to ja. – Myśleliśmy że jest pan patrologiem, ale ks. Arkadiusz powiedział, że przyjechał pan na uroczystość przekazania relikwii. Rozpoznaję w witającym ks. Norberta Widoka, organizatora zjazdu.
- Tak, to ja, wiem, że ks. Arkadiusz jeszcze nie dojechał – odpowiadam i cieszę się że rozpoznałem mojego rozmówcę ze zdjęcia w Internecie. Wcześniej ks. Arkadiusz podał mi bowiem nazwisko ks. Widoka i prosił, abym się u niego zameldował. Nawet w tak drobnych sprawach dzieją się mikrocuda. Miałem zamiar szukać organizatora, a tymczasem to on mnie znalazł.
Na kolację idę do najbliżej restauracji zwanej Kamieniec. W menu znajduję pierogi w różnorodności nazw: są i ruskie. Z żalem stwierdzam, że nikt nie wpadł na pomysł, aby nazwać je słynnymi „pierogami św. Jacka”, tak jak to czynią w wielu restauracjach śląskich i krakowskich na pamiątkę Jackowego cudu. Pierogi są pyszne i zasługują na lepszą nazwę niż ruskie. Daję napiwek i proszę, aby pomyśleli o tym.
Wieczorem tego samego dnia odbywa się organizacyjne spotkanie na temat przebiegu uroczystości. Uczestniczą w nim oprócz mnie i ks. Arkadiusza, również ks. Norbert Widok i ks. Albert Glaeser, – kustosz sanktuarium. Ks. Arkadiusz przynosi relikwię i certyfikat autentyczności. Miłym zaskoczeniem tego wieczoru jest również potwierdzenie przez p. redaktor Honisz udziału telewizji w uroczystości, której przewodniczył będzie ks. bp Waldemar Musioł, biskup pomocniczy z Opola. Rozpocznie się ona zaraz po Mszy świętej, w pałacowej kaplicy, gdzie po odmówieniu odpowiednich modlitw ks. Biskup przekaże relikwie i obraz ks. Dawidowi Sładkowi.
Po spotkaniu, gdy goście rozeszli się już do swoich pokojów, zostaję sam z relikwiami. Okazało się, że są dwie: jedna z cząstką św. Jacka, umieszczoną w srebrnej szkatułce wielkości dużej monety, z kryształową szybką przez którą widać mały element kości czaszki św. Jacka, i druga relikwia, czyli certyfikat potwierdzający autentyczność pierwszej, a dokładnie dokument własnoręcznie podpisany przez kard. Karola Wojtyłę - św. Jana Pawła II. (kopia i tłumaczenie dokumentu tutaj) – Nigdy nie byłem tak blisko ciebie, mój przyjacielu, klękam do modlitwy i medytacji nad tym co mnie spotyka. Kładę się spać z relikwią na sercu, czując zimno metalu na ciele i ciepło na duszy. Myślami wędruję z Jackiem po świecie do miejsc, gdzie się z nim spotykałem a on dawał mi odczuć tam swą obecność. Zasypiam, będąc mu wdzięczny za wszystko. – Dziękuję również Tobie, Jezu, za obecność św. Jacka w moim życiu.
Uroczystość
Godzina 7.15, punktualnie, jak w kwazarowym zegarku, pod wejście do pałacu podjeżdża auto z ekipą telewizyjną. Otwieram drzwi pasażera i witam młodą, ładną kobietę. Domyślając się kim jest, przedstawiam się i informuję o przypisanej mi roli. W kurtuazyjnej rozmowie dowiaduję się, że gdyby uroczystość odbywała się wczoraj nie byłoby żadnych szans na reportaż, bo Pani redaktor była zajęta przez ostatni tydzień relacjonowaniem powodzi na Śląsku. Wróciła z miejsc zalanych wodą dzisiaj w nocy, a rano jest już tutaj. Jak wielka determinacja nią kieruje, aby po wielodniowym wysiłku stawić się rano u św. Jacka – pomyślałem. Operator rozkłada sprzęt i jakby z marszu redaktor ustawia mnie do nagrania wywiadu nie dając szans na przeżywanie tremy. Widzę, że jest przygotowana i doskonale zna św. Jacka. Odpowiadam do kamery, nie martwiąc się, bo wiem kto mi podpowiada żeby dobrze wypadło.
Operator kręci swoje „setki”, jak to nazywają w ich żargonie, i ponownie spotykamy się w korytarzu przed wejściem do kaplicy, od strony pałacu. Przynoszę święte artefakty. Mamy chwilę rozmowy, dowiaduję się, że pani Redaktor studiowała m. in. teologię zanim została dziennikarką. Kamerzysta prosi o wyjęcie relikwiarza z pudełka dla zrobienia ujęć z bliska. Pani Redaktor z szacunkiem spogląda na relikwiarz, a ja widząc jej atencję wyjmuję z relikwiarza małą srebrną szkatułkę i podaję jej do ręki, aby mogła być jeszcze bliżej Świętego. Ona ujmuje ją w dłonie i składa pocałunek. Obraz jest tak przejmujący, że proszę o pozwolenie zrobienia jej fotografii z relikwią w ręku i przypadkowo ustawioną kamerą przy głowie - atrybutu dziennikarz telewizyjnego. Otrzymuję zgodę. Pamiątkowa fotografia rejestruje tę niezwykłą chwilę.
Po chwili schodami schodzi biskup i udajemy się przez zakrystię do kaplicy św. Jacka. Są już w niej goście, wśród nich ks. Dawid Sładek z mamą i malarz Eugeniusz Duda z kolegą. Obraz ustawiono przy ołtarzu. Ks. Albert Glaeser wita przybyłych i oddaje głos ks. Arkadiuszowi Noconiowi, który opowiada o okolicznościach, które doprowadziły do dzisiejszej uroczystości. Po przedstawieniu ks. Biskupowi przybyłych gości, prosi go o poświęcenie relikwiarza i obrazu.
Zabierając głos ksiądz Biskup opowiada m. in. o zasługach św. Jacka dla Kościoła, wyraża radość z inicjatywy przekazania relikwiarza dla Kazachstanu i dziękuje tym, którzy do tego się przyczynili. Następnie pod przewodnictwem ks. Biskupa odmawiamy wszyscy Litanię do św. Jacka, po czym następuje akt poświęcenia i błogosławieństwo. Na koniec, ks. Biskup wręcza relikwiarz z certyfikatem i obraz ks. Dawidowi Sładkowi. Ks. Dawid dziękuje zebranym i opowiada im o miejscu przeznaczenia relikwiarza w Kazachstanie. Uroczystość kończy się błogosławieństwem. Po wyjściu z kaplicy rozmawiam z p. Eugeniuszem o obrazie i dziękuję mu za tak dobre wykonanie zamówienia. Ks. Dawid wręcza nam upominki, w tym kopię obrazu Matki Bożej Wielkiego Stepu, wyjątkowe dzieła kazachskiego malarza.
O tym jak św. Jacek pomógł mi ustanowić życiowy rekord gry w golfa
Jadąc do Kamienia zamierzałem również zagrać na słynnym polu golfowym „Karolinka” GC, które, jak się okazało, przylega dwoma dołkami do pałacu. Skorzystałem i z tej możliwości. Klub golfowy to nowoczesny budynek z restauracją. Pole parkowe rozłożone dołkami wśród lasków i zagajników, niewiele wody, dobre fairwaye i greeny. Zaczynam grę sam i okazuje się, że piłki latają cudownie jakby ktoś nimi kierował. Zagrywam kolejny par, birdy, bogey, żadnej wpadki. Co się dzieje? Powrót utraconej formy czy ktoś nosi mi piłki? Zrozumiałem to na 14 dołku, gdy dostrzegam za greenem dawną basztę Jackowego domu. Gram w jej kierunku. Trzecim uderzeniem jestem na greenie, jeden długi pat do dołka i mam birdy (zdjęcie z dołka). Śmieję się do siebie: to niemożliwe! Macham ręką pozdrawiając Jacka jakbym czuł, że patrzy na tę mistrzowską rundę i dziękuję mu za doping. Zagrałem życiowy wynik 82 uderzenia i nie wiem jak to się stało (mój rekord to 86, ale przed 10 laty!). Konstatuję ten fakt z uśmiechem: przecież gram chodząc po miejscach, po których 800 lat temu biegał zapewne mały Jacek. Niesamowite!
Wieczór z Adamem Kałą
Z Adamem spotykam się po wielu latach, w czasie których łączył nas telefon i rozmowy o św. Jacku i o turniejach. Cieszę się, że Adamowi wrócił entuzjazm do organizowania kolejny raz rozgrywek w piłce nożnej o puchar św. Jacka dla uczniów. W 2025 r. będzie to już 16 edycja tej wielkiej imprezy Jackowej. Zawsze będę pamiętał, że przed laty dał odważne wspaniałe świadectwo i napisał o tym jak św. Jacek działa poprzez ludzi (tutaj). Twierdzi, że wszystko, co ma zawdzięcza wstawiennictwu św. Jacka. Idziemy razem na obiad na „ruskie” pierogi. Cieszę się bardzo z tej wieloletniej znajomości i potwierdzam, jak co roku, sponsorowanie turnieju i opiekę medialną portalu nad tą inicjatywą uznaną za najlepszą na Opolszczyźnie (tutaj). Dziękuję za załatwienie mi noclegu w pałacu.
Spotkanie w Kaplicy w dawnej baszcie zamkowej
Przed wyjazdem mam jeszcze spotkanie z uczniami w Staniszczach Małych. Obchodzę więc po raz ostatni pałac. Spoglądam ku stojącej w oddali dzwonnicy, musi być w odległości promienia, który wyznaczał krąg wałów z palisadą okalających basztę będącą domem Jacka. Tu gdzie jest trawnik zapewne był plac centralny osady na którym bawił się mały Jacołszek, tu jeździł konno i walczył na drewniane miecze z rówieśnikami zanim przekonał się o sile Słowa Bożego. Z tego placu wyruszył, w podróż na krańce świata i doszedł … do świętości. Na tej ziemi kształtował się jego charakter i wielkie cechy rycerza Eucharystii i Matki Bożej o których napisała pani prof. Katarzyna Parzych Blakiewicz (czytaj tutaj). Po schodach wchodzę do kaplicy, w której trwa wieczysta adoracja Najświętszego Sakramentu, aby przed powrotem, jeszcze raz podziękować Jackowi za wszystko. W pierwszej chwili nie widzę nikogo w środku, jednak po chwili dostrzegam modlącego się na różańcu ks. Alberta Glaesera. Przerywa modlitwę, aby pożegnać się ze mną. Św. Jacku, nawet to zaaranżowałeś! Spotkanie z opiekunem twojej kolebki na koniec mojego pobytu. Kolejny twój mikrocud!
Szczęść Boże, księże Albercie, nikt bardziej niż ty, nie jest Jackowy.
Małe Jacki w Staniszczach Małych ( relacja szkoły tutaj)
Było to 10 lat temu, kiedy uczniowie z podstawówki w Staniszczach Małych noszącej imię św. Jacka ze sportowym zaangażowaniem włączyli się do naszego głosowania w plebiscycie „Dziennika Zachodniego” na najsłynniejszego Ślązaka i przyczynili się do przyznania Jackowi tego tytułu. Ci, którzy wtedy głosowali kończą teraz zapewne studia. Wtedy jednak dyrektor tej placówki napisała do mnie list informujący mnie o zaangażowaniu uczniów i nauczycieli w tę „bitwę”. Obiecałem im kiedyś za to podziękować osobiście. Staniszcze leżą blisko Kamienia Śląskiego i Adam Kała dostrzegł możliwość realizacji pamiętnej obietnicy, stąd wraz z obecną Dyrektor szkoły panią Jolantą Koj, zaprosili mnie na prelekcję o świętym Jacku.
Przybyłem więc tutaj z prezentacją na pendrivie i wielką tremą przed spotkaniem z dziećmi, doświadczony jedynie rozmowami z moim wnukiem Wiktorem i kazaniami ks. Ryszarda Bugajskiego na niedzielnych Mszach Świętych dla dzieci. Przyjęto mnie bardzo serdecznie. W największej sali zgromadziło się około setki dzieci z klas od 3 do 8. Siedzieli wszędzie: na podłodze, krzesłach, ławkach a nawet na parapetach okiennych. Byli z nimi również nauczyciele. Miałem plan, aby użyli swoich smartfonów do wspólnego odkrywania Jacka w Internecie. Plan upadł, bo okazało się, że w szkole nie wolno mieć smartfonów na lekcjach. Na szczęście był w sali duży multimedialny telewizor. Jeden bystry chłopak zgłosił się na ochotnika do obsługi i jako pierwszy dostał w nagrodę moją książeczkę o św. Jacku. Improwizując wpadłem na pomysł nagradzać w ten sposób każdego dzieciaka, który odpowie na pytanie lub odważnie mnie o coś zapyta. Zadziałało. Mała dziewczynka pierwsza podniosła rączkę i na pytanie: – Jakich innych świętych poza Jackiem znacie? Odpowiedziała zaskakująco – świętego Gabriela. A ja sądziłem, że krzykną chórem św. Mikołaja. Pytam więc: – A kto wam przynosi prezenty na Boże Narodzenie? Mali krzyczą, że św. Mikołaj, a starszaki, że rodzice. Widzę jednak, że mam z nim kontakt. – Bóg skutecznie działa poprzez swoich posłańców, są nimi święci, a wśród nich wasz patron – kontynuuję widząc zainteresowanie na ich buziach, i opowiadam im o cudach św. Jacka. Dzieci słuchają, ale zadają mi również pytania. Najaktywniejszym rozdaję książki. Dzwoni dzwonek na przerwę, a ja jeszcze nie zacząłem prelekcji z pendrive. Nagle tłumnie wychodzą, jakby wiatr wywiał je z sali. Wszystkie znikają, zostają nauczyciele i ja zaskoczony, że tak szybko minęła lekcja. Piękna katastrofa - myślę sobie. Kwadrans jednak mija i po dzwonku dzieciaki wracają. –Chyba nikt nie uciekł – uśmiecha się pani Dyrektor. Rzeczywiście dzieciaki pojawiły się w komplecie. Zaczynam od mapy Jackowego świata i mój pomocnik wyświetla ją on-line. Nie jestem pewien czy one widziały kiedyś coś takiego jak mapa z kontynentami. Pytam je: – Który znacznik na tej mapie mam kliknąć abyście dowiedziały się, co Jackowego za nim się kryje. Wtedy zadziałał św. Jacek kolejnym mikrocudem. Wśród wielu kolorowych punktów rozrzuconych na kontynentach, któryś z młodych, dociekliwych dzieciaków wskazał znacznik na oceanie! Mój pomocnik kliknął i wszystkim ukazał się krążownik św. Jacka się, tak jak w tych grach komputerowych, w które grają (patrz tutaj). Byli zaskoczeni, zwłaszcza chłopcy. Opowiadam historię o tym jak odkryłem nazwę tego okrętu a one słuchają zdumione informacją o okręcie i o bitwie pod San Jacinto (link tutaj). Pokazuję im św. Jacka w różnych krajach na obrazach, ołtarzach, pomnikach. Na koniec mówię im: – Gdybyśmy kochali tak św. Jacka jak go kochają Indianie, to by nam z miłości serca popękały. Dzieci były rozentuzjazmowane i aktywne. Wszystkie książki rozdałem i żałowałem, że nie miałem ich więcej. Pozostawiam szkole na pamiątkę replikę rzeźby św. Jacka z kolumnady Berniniego na Placu św. Piotra w Rzymie. Zdzwonił ponownie dzwonek. Koniec lekcji.
- Jestem zaskoczona, że przez dwie godziny słuchały Pana i nie przeszkadzały - mówi mi jedna z nauczycielek.
To tyle o Jackowych relikwiach i o jego mikrocudach.
Kiedy kończę to pisanie relikwie św. Jacka są już w Kazachstanie, a TVP3 Opole wyemitowała właśnie program z uroczystości w Kamieniu, przygotowany przez p. redaktor Hannę Honisz (obejrzyj tutaj), której bardzo dziękuję..