Byliśmy pierwszymi Polakami, którzy w miejscowości Piacenza we Włoszech, mogli podziwiać zamknięty dla publiczności zbiór obrazów poświęconych św. Jackowi, namalowany przez wybitnych włoskich mistrzów renesansu. Artykuły z prasy włoskiej o tej kolekcji (czytaj tutaj). Nie publikujemy zdjęć tej kolekcji, dając pierwszeństwo wydawnictwu św. Jacka, które przedstawi je niebawem w albumie przygotowywanym przez ks. dr Arkadiusza Noconia i dr Roberto Fusco. Dr. Robert Fusco wykonał wielką pracę pisząc artykuł pt. "Ikonografia św. Jacka w dziełach wielkich mistrzów malarstwa włoskiego" opublikowany w słynnej już książce o św. Jacku pt. "Światło ze Sląska 750. rocznica śmierci św. Jacka"
Często otrzymuję pytania: "Jak działa św. Jacek?". Opisuję więc historię dotarcia do kolekcji, bo może być ona przykładem takiego działania.
Nie spodziewałem się, że wspaniały album „Światło ze Śląska" wydany z okazji 750 rocznicy śmierci św. Jacka przez Księgarnię św. Jacka w Katowicach, zaprowadzi mnie do Toskanii, najpiękniejszej krainy w Europie znanej z win Chianti, i do średniowiecznych miast państw: Florencji, Sienny, Pizy, Piacenzy, Verony, Bolonii, bogatych w renesansowe dzieła artystów malarzy, rzeźbiarzy i architektów. Dzięki żyjącym wówczas ludziom Europa tworzyła swoją kulturę i cywilizację. Spuścizną tego okresu są przedstawienia św. Jacka na obrazach i freskach w świątyniach i muzeach jako votum dziękczynne za otrzymane Łaski za jego wstawiennictwem.
W wspomnianym już artykule R. Fusco. „Ikonografia św. Jacka w działach wielkich mistrzów malarstwa włoskiego" (tłum. ks. Arkadiusza Wuwera), znajdujemy wspaniałe zdjęcia obrazów świętego, takich mistrzów pędzla, jak: Ludovico Carracci, Jacopo da Empoli, Federico Zuccari, Lavinia Fontana, Francesco Vanni, Ventura Salimbeni, Giambattista Piazzetta, Giambattista Tiepolo, rozsianych we Włoszech i na całym świecie. Najbardziej jednak fascynująca była informacja na 145 stronie książki cyt: "...Cykl malarski przechowywany w niedostępnych dla publiczności pomieszczeniach kościoła San Giovanni in Canale w Piacenzy, który ze względu na bogactwo przedstawionych epizodów reprezentuje jedno z najpełniejszych i najbardziej znaczących świadectw kultu świętego Polaka w Italii."
Czy może być coś bardziej inspirującego dla badacza śladów Jackowych niż tajemnica niedostępnych dzieł zgromadzonych gdzieś na świecie? Tak jest bo dowiedziawszy się o tym, powstał pomysł wyjazdu do Toskanii. Pierwsza refleksja nad celem wyjazdu nie była motywująca bo: "skoro Włoch Roberto Fusco odkrył dla Polaków św. Jacka w Piacenza, ale nie zamieścił zdjęć, to może ja to jakoś zrobię i dotrę tam gdzie on nie mógł.?". Przyjaciele Kasia i Adam Kielak, ci z którymi odkryłem św. Jacka z gołębiem na głowie na attyce kolumnady Berniniego na Placu św. Piotra w Rzymie, od dawna namawiali nas na wyjazd do Toskanii, w której są zakochani (o naszej przygodzie na placu czytaj tutaj ). Krajobrazy, stare miasta i dobre wino chianti, kusiły - owszem, perspektywami ciekawego urlopu, ale wszystko to, było za mało, aby przekonać się do wyjazdu. Dopiero przeczytany fragment o "skarbach" Piacenzy, zadecydował.
O szczegółowe przyjrzenie się tematowi poprosiłem Iwonę, która jest doskonała w sprawach niemożliwych. W internecie, na włoskich stronach znalazła jakieś informacje o Piacenza i San Giacinto, ale po włosku, poprosiła więc swoją przyjaciółkę, żeby przetłumaczyła dla nas te strony, co ta - mimo braku czasu - błyskawicznie uczyniła. Okazało się, że zbiór obrazów istnieje, ale jest niedostępny dla publiczności, a opiekunem jest Ministerstwo Kultury Włoch i ksiądz Don Cesare Ceruti. To był najważniejszy ślad, reszta była w rękach św. Jacka.
Dostaliśmy czytelny rozkaz - mamy pojechać do Toskanii! Pomysł łatwy do zrealizowania, należy wsiąść w samochód. Przedsiębiorcza Kasia wynajęła XVI wieczny dom na wzgórzu w miejscowości San Pancrazio, gdzieś koło Florencji i tak podróż stała się nieodwołalna. Byliśmy ciekawi jak pokieruje nami św. Jacek? Przeszkodą było znalezienie kontaktu z Don Cesare Ceruti i zyskanie jego przychylności. Według Iwony, to on miał klucze od kolekcji.
Szukając wśród moich znajomych z Włoch kogoś kompetentnego do tej sprawy, przypomniałem sobie o polskim księdzu, który w bazylice św. Piotra na Watykanie chrzcił Marię, córkę moich przyjaciół Romana i Sylwi. Było to, co prawda dawno, ponad pięć lat temu. Uczestniczyłem w tym niecodziennym wydarzeniu. Był także z nami nasz arcybiskup ks. Tadeusz Gocłowski, który dowiedziawszy się, że jedna z jego diecezjanek będzie chrzczona w bazylice św. Piotra, zmienił swój plan pobytu w Rzymie, aby uczestniczyć w tej uroczystości- o czym później opowiadał w Radio Plus. Słyszeć po polsku "Chrzczę Cię w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego" w takim miejscu, naprzeciw Piety - Michała Anioła było wzruszającym przeżyciem.
Ten polski ksiądz, jak sobie przypomniałem pracował we Włoszech. Mógł więc pomóc nam dotrzeć do Don Cesare Ceruti i obrazów przedstawiających św. Jacka w Piacenza. To był promyk nadziei. - Tylko czy pracuje jeszcze w Italii?- Postanowiłem zadzwonić do znajomego, który był przyjacielem księdza, więc mógł nadal mieć z nim kontakt. Nie pomyliłem się - "Tak oczywiście- mówi mecenas Roman Olszewski. Mam z nim kontakt, a nawet często rozmawiamy przez skaypa. Ksiądz Jacek zostanie za kilka dni proboszczem w Italii".- Jacek! - Powiedziałeś Jacek? -Tak, nie pamiętasz -ksiądz miał na imię Jacek - Jacek Macki - odpowiada Roman lekko zdziwiony barkiem mojej pamięci. Ale, o co ci chodzi? - pyta. Wyjawiam mu sprawę. - "Oczywiście, Jacek odnajdzie św. Jacka- stwierdza z przekonaniem". Roman, to renesansowy człowiek pełen wewnętrznego uroku. Opowiadam o moim planie wyjazdu. - Spotkaj się więc z Jackiem- zastrzega. -Spotkam tam ich dwóch - myślę sobie. Dostaję numer telefonu do księdza Jacka!
Ten zadziwiający zbieg okoliczności, jakby zaplanowany 5 lat temu, musiał mnie doprowadzić do "skarbów" Piacenzy. Byłem pewien, czułem w tym Jackowe działanie. Zapowiadała się nowa przygoda, choć to słowo nie pasuje na "szlaku Jackowym".
Dzwonię do księdza Jacka do Włoch. Opowiadam o świętym Jacku. -"To mój patron, muszę ci pomóc" - mówi z zainteresowaniem- "Zapraszam, przyjedź, coś zrobimy".
Pojechaliśmy więc do Toskanii. Toskania - kraina pełna średniowiecznych miast, niektóre założone jeszcze przez cezarów, a w nich kościoły z obrazami św. Jacka, a także: winnice, restauracje i trattorie z chianti i bistecca fiorentina - wszystko to było naszym udziałem- czas płynął. Było wspaniale - poza pogodą. W tym roku, we wrześniu, zamiast słonecznych dni padał deszcz, to zachęcało do włóczenia się po zabytkach i szukania św. Jacka. Po odkryciach "jackowych" we Florencji i w Siennie - o czym jeszcze napiszę później - nawet powstał pomysł, aby opublikować przewodnik po Toskanii i Włoszech pt. „Śladami kultu św. Jacka".
Dni mijały, niepokój rósł. Czy ksiądz Jacek dotarł do Don Cesare? Nie wypada księdza ponaglać. Aż w końcu, któregoś dnia umówiliśmy się na spotkanie w Castelnuovo Della Mizericordia, gdzie mieszka i pracuje. Miasteczko leży na szczycie wzgórza, jak większość w Toskanii. W środku zabudowań kościół z wysoką wieżą z zegarem, przy nim plebania, wokół zaś pola dojrzewających słoneczników i plantacje winogron. Miejsce przecudne. Ksiądz Jacek wita nas na progu plebani. Przeprasza za brak kontaktu, ale sprowadził się tutaj przed tygodniem, nie ma jeszcze internetu, telefon komórkowy działa nie wiedzieć dlaczego, tylko na tarasie. Pokazuje nam swoje gospodarstwo. Rozmawiamy o życiu i jego pracy duszpasterskiej we Włoszech, opowiadam o św. Jacku, pokazuję album, „Światło ze Śląska". Ksiądz Jacek jest zaskoczony - "Nie wiedziałem" - mówi, przeglądając książkę, album bogato ilustrowany obrazami włoskich mistrzów - "Że św. Jacek był znany w Italii, a kult jego tak żywy" - Tak naprawdę, nikt w Polsce o tym nie wiedział, dopóty to dzieło nie zostało wydane - usprawiedliwiam jego i samego siebie. Bo niby skąd mogliśmy wiedzieć? Dr Roberto Fusco, pisząc ten ilustrowany obrazami tekst, odkrył przed nami ikonografię św. Jacka w malarstwie włoskiego renesansu.
-"Mam złą wiadomość. Od kilku dni dzwonię do Piacenzy i nikt mi nie odpowiada, chyba mam złe telefony, a nie mam jeszcze internetu nie mogę sprawdzić dokładnie". - "Hm, nie martw się! - poproszę Iwonę, ona coś zrobi" - reaguję. Dzwonię do Iwony z prośbą o telefon do Don Cesare Ceruti. Iwona "ma chody" u św. Jacka. -"Dobrze znajdę"- odpowiada bez wahania. Ja na drugie imię mam Tomasz i on we mnie się odzywa. -Nie znajdzie, podpowiada ów Tomasz, bo niby jak ona to zrobi?
Po obiedzie, ksiądz Jacek zabiera nas do Pizy, chcemy obejrzeć krzywą wieżę i klasztor franciszkański, gdzie wcześniej pracował. Wracamy na mszę na godz. 18.00 z powrotem do Castelnuovo. Ksiądz Jacek, to człowiek mody, ubrany na sportowo, i nie wygląda "po cywilnemu" na księdza, może bardziej artystę....wciąż jakby lekko zamyślony. Natomiast, kiedy stoi przy ołtarzu w szatach liturgicznych, gotowy do odprawienia eucharystii, nie przypomina tamtej osoby. Widzimy jak wierni z głębokim nabożeństwem uczestniczą we mszy sprawowanej przez niego. Słucha go cały kościół. W liturgii po włosku odnajdujemy łatwe podobieństwo do naszej mszy świętej. Pierwszy raz, zobaczyłem księdza Jacka podczas nabożeństwa w kaplicy przy grobie św. Piotra, jak się przemienił z chłopaka w dżinsach w kapłana o mistycznym spojrzeniu, głoszącego piękne kazanie o darze życia i powołaniu matki i ojca do miłości rodzicielskiej, a zaraz potem na chrzcie małej Marii podczas udzielania sakramentu.. Wówczas, jak i dzisiaj, zrobił na mnie to samo, przejmujące wrażenie. Ma chłop dar Boży - też kaznodzieja, jak jego patron, chce się go słuchać nawet po włosku, nie znając tego języka, myślę sobie. Inne podobieństwo księdza Jacka do św. Jacka miałem wkrótce odkryć.
Ksiądz po mszy zatrzymuje na chwilę wszystkich zgromadzonych w kościele i wskazuje na nas. Ludzie odwracają ku nam głowy. A on, mówi do nich po włosku- oni zaś się do nas uśmiechają życzliwie. Domyślam się, że nas przedstawia swoim parafianom. Kłaniamy się wychodzącym z kościoła. -"Co im o nas mówiłeś?" - pytam- "Powiedziałem im o was i o św. Jacku - tj. San Giacinto, że Giacinto to Jacek po polsku i że ja mam to imię. Byli zaskoczeni i zdziwieni, ale przyznali, że znali San Giacinto. Nie mniej zabroniłem im zwracać się do mnie Giacinto ( czyt. Dżiaczinto) i zażartowałem, że jak ktoś mnie tak nazwie, będzie miał grzech".
Dzień się kończy, ksiądz zabiera nas nad morze do Livorno. Słońce zachodzi, topi się w wodzie, niebo jest granatowe i czerwone - stoimy na urwistym brzegu w oddali wyspy Elba i Korsyka - obok siebie. Na Elbę był zesłany Napoleon, z Elby chciał widzieć swoją ojczyznę Korsykę. Przypominam sabie, że jego to wojska obrabowały we Włoszech dominkańskie kościoły i to dlatego jeden z najpiękniejszych obrazów przedstawiający św. Jacka, namalowany przez Ludovico Carracci o wymiarach 3,7x2,2m, został zabrany z Bolonii i jako dzieło o wielkim prestiżu umieszczony w Grande Galerie Luwru, gdzie można go tam dzisiaj zobaczyć. Ale to już historia na temat wycieczki do Francji.
W głębi duszy niepokoję się. Czy Iwona znajdzie kontakt- pytam sam siebie. Na drugi dzień rano, jest sms od Iwony z numerem telefonu do Don Cesare Ceruti. Cuda się zdarzają. Przekazuję go ks. Jackowi. Wieczorem on oddzwania. Załatwione. Jesteśmy umówieni w sobotę o godzinie 11.30 w San Giovanni in Canale. - "Jak tego dokonałeś" -pytam -" Nie było łatwo! Ksiądz Cesare Ceruti potrzebował zezwolenia od przedstawiciela ministerstwa kultury na pokazanie nam obrazów, które nie są przedmiotem otwartej prezentacji i stanowią kolekcję zamkniętą dla publicznośc. Jednak, zgodę otrzymaliśmy i będzie na nas czekała pani - przedstawicielka władz". Wizytę ustalono na ostatni dzień naszego pobytu we Włoszech.
Jedziemy do Piacenzy na spotkanie; ze świętym Jackiem na obrazach, don Cesare Ceruti, przedstawicielką władz i księdzem Jackiem, który z radością postanowił uczestniczyć w tym spotkaniu. W sobotę rano zostawiamy Kasię i Adama, którzy podążają na dalszy urlop do południowych Włoch. My wyjeżdżamy z San Pancrazio a ksiądz Jack z Castelnuovo Della Mizericordia, miejscowości oddalonych o ponad setkę kilometrów od siebie, o różnych godzinach z zamiarem spotkania się w środku miasta Piacenza na wyznaczonym parkingu. Mimo korków na drogach i błądzenia w mieście, na omówione miejsce przybywamy dosłownie w jednej minucie - nieprawdopodobny przypadek? Kolejny! Prowadził nas św. Jacek - mówi Ania z przekonaniem.
San Giovanni in Canale jest świątynią niegdyś leżącą w centrum miasta i wówczas otoczoną murami klasztoru, teraz jest to trochę na uboczu od głównego placu. Z zabudowań klasztornych pozostały resztki. Gotycka budowla z XIII w. nieco przysadzista. Świątynie dominikańskie budowano według zaleceń architektonicznych opracowanych przez św. Dominika, stąd też odnajduję tu pewne podobieństwo do bazyliki św. Mikołaja w Gdańsku i św. Trójcy w Krakowie.
Wewnątrz czeka na nas pani, wyglądającą na dystyngowaną arystokratkę. Jest to profesor Natalia Bianchini - przedstawicielka władz. Ksiądz Jacek, przedstawia nas. Pani Profesor jest zaskoczona naszym zainteresowaniem osobą św. Jacka i obrazami. Pyta o motywy przyjazdu. Nasza misja znajduje uznanie w jej oczach. Pokazuje nam kościół, ma rozeznanie w szczegółach historycznych, architektonicznych i artystycznych. Jest autorem książki pt. "La Chiesa e il Convento di S. Giovanni in Canale a Piacenza". To wielkie szczęście, że ona jest dzisiaj naszym przewodnikiem. Pani profesor wskazuje na miejsce, gdzie niegdyś była kaplica św. Jacka z obrazami mistrzów renesansu pochodzącymi z Piacenzy. Po kaplicy zostały tylko ślady nowych cegieł w murze. Zwraca się w drugą stronę i wskazuje na podobną kaplicę św. Katarzyny, a w niej obok patronki, widzimy duży obraz „Objawienie Matki Bożej św. Jackowi".
Obraz przedstawia Maryję, z Dzieciątkiem na ręce. Dłonią wskazuję na św. Jacka, oznajmiając, że to Jemu dała przywilej wstawiennictwa. Św. Jacek klęczy, pełen oddania, z rękami rozłożonymi - jakby mówił - „Totus tuus- Maryjo". Wzrok ma wpatrzonym w Dzieciątko Jezus, a dziecko wysmykuje się z ręki Matki - ku niemu. Obraz jest tak piękny, że godzinami można wpatrywać się w tę nastrojową scenę pełną uwielbienia. Ten obraz kiedyś był głównym obrazem wiszącym nad ołtarzem w kaplicy św. Jacka.
Pani profesor otwiera książkę i pokazuje dawne zdjęcie zniszczonej, nie istniejącej kaplicy z pustymi oczodołami ram w których wisiały obrazy. Te obrazy, cudem ocalałe mamy za chwilę zobaczyć i one stanowią zamkniętą dla publiczności kolekcję.
Idziemy dalej ku prezbiterium. Po prawej stronie nawy głównej, nagle, jakby słońce rozbłysło wszystkimi kolorami tęczy, ukazuje się naszym oczom fresk - olbrzymi, kolorowy z ostrymi barwami, na którym namalowane są postacie naturalnej wielkości. W centrum św. Jacek. Lewą ręką obejmuje, figurę Matki Bożej, posąg duży prawie taki jak on, ciężaru rzeźbie ujmuje chmura, a w prawej ręce niesie płonący światłem Najświętszy Sakrament. Św. Jacek jest w towarzystwie brata zakonnego, wokół nich, grupa ludzi zdumionych oglądanym cudem. Jeden z mężczyzn upadł na kolana modląc się do Świętego Sakramentu, a drugi spieszy z pomocą Jackowi dźwigającemu ciężką figurę, jakby nie ufał, że święty może utrzymać taki ciężar.
Po drugiej stronie nawy równie duży fresk przedstawiający papieża Innocentego III dającego św. Dominikowi regułę Zakonu Kaznodziejów. Oba freski namalowane przez Francesco Natali i Bartolomego Rusca (1733).
Kolejny dowód na to, że pomiędzy szesnastym a osiemnastym wiekiem święty Jacek był usytuowany najwyżej w hierarchii świętych dominikańskich, skoro jest tu przedstawiany w naczelnym miejscu kościoła.
Pani profesor opowiada o historii Dominikanów w Piacenza. Okazuje się, że tu przeorem był św. Piotr z Werony - Męczennik, ważna to postać, często ukazująca się na obrazach obok św. Jacka. Profesor mówi o swojej pracy i latach spędzonych nad badaniem i zachowaniem tego miejsca dla historii. Wychodzimy z kościoła i idziemy krużgankami, dochodząc do prywatnej części. Spotykamy się po drodze z Don Cesare Ceruti, proboszczem i kustoszem tego miejsca. Witamy się serdecznie i on prowadzi nas w głąb bdynków. Po kilku chwilach docieramy do dużej sali, okiennice są zasłonięte, jest ciemno. Pani profesor odchyla je, światło słońca rozjaśnia komnatę. Moment zaskoczenia - światło wyłania wokół nas duże obrazy na ścianach, i nagle widzę, że znajdujemy się w środku „życia" św. Jacka. Niesamowite wrażenie - ilość przedstawień utrudnia liczenie obrazów- jest ich osiem, nie, dwanaście. Gubię się i przestaję liczyć. Zamykam oczy. Dziękuję ci św. Jacku i Jacku i Iwono i Aniu, że dotarliśmy tutaj - To taki „Jackowy" cud! Nieprawdopodobne stało się rzeczywistością. Nie wiem co robić modlić się, czy płakać ze wzruszenia i emocji. Nasze obcowanie z obrazami trwało ponad godzinę. Zachwyt nad nimi przekracza moje możliwości opisania ich, więc się powstrzymuję. Mam nadzieję, że zrobi to ktoś lepiej władający piórem. I w tym miejscu przepraszam wszystkich czytelników, że nie pokazuję zdjęć tej odkrytej kolekcji. Zanim napisałem to wspomnienie dla internautów, zaszły nowe, ważne okoliczności. Okazało się że nad tematyką obrazów zgromadzonych w Piacenza, pracują specjaliści przygotowujący album przedstawień św. Jacka w malarstwie włoskim. Postanowiłem poczekać, za sugestią księdza Arkadiusza Noconia na wydanie tego albumu, aby był on niespodzianką. Artykuł mój uzupełnię później. Na dzisiaj wstawiam etykiety w miejsca zdjęć obrazów. Dla ekipy wybierającej się tutaj przydadzą się te tytuły obrazów.
OPISY I ETYKIETY NIEKTóRYCH OBRAZóW
1/ Jan Soens (Bois - le- Duc, 1553 - Parma a Cremona 1611/14 -La Vergine appare due domenicani inginocchiati entro un bosco. Matka Boża ukazuje się dominikanom.
2/ Jan Soens ( Bois - le Due, 1553 - Parma a Cremona 1611/14 San Giacinto tugge e Kier attraversando il Boristene con Ostensorioe la ? della Vergine insieme a tre contratelli. Św. Jacek opuszcza z braćmi płonący Kijów z posążkiem Matki Bożej i Świętym Sakramentem w rękach.
3/ Jan Soens ( Bois - le -Duc, 1553 - Parma a Cremona 1611/14- San Giacino resuscita il giovane Pietro, annegato Nella Vistola. Św. Jacek wskrzesza rycerza Piotra, który utonął w Wiśle.
4/ Jan Soens ( Bois - le - Duc,1553 - Parma a Cremona 1611/14- San Giainto attravrrsa la Vistola a tre contra telli; camminando sopra la propria cappa. Św. Jacek przepływa Wisłę na kapie.
5/ Paolo Farinati ( Verona 1524 - 1606) -San Giacinto libera un indemonito. Św. Jacek wypędza złego ducha.
6/ Paolo Farinati ( Verona, 1524 - 1606) San Giainto guarisce uno muta. Św. Jacek uzdrawia niemowę.
7/ Ignoto Seguace del Mallosso ( fine dell XVI secola) La morte di San Giacinto. Śmierć św. Jacka
8/ Paolo Farinati ( Verona 1524 - 1606) -Un giovane masto ucciso cadendo da cavallo resuscita a' tocco corpo di San Giacinto, appena morto. Wskrzeszenie po dotknięciu zwłok św. Jacka, rycerza, który spadając z konia zabił się.
9/ Ignoto Pittore Piacentino - Un miracolo di Giacinto. Cuda św. Jacka
10/ Botega Della Masso ( Cremona, 1556 - Parma) - San Giacinto dona la vista aduna cieca Św. Jacek przywraca wzrok kobiecie.
11/ FeliceBrusasorci ( Verona cirea 1540-1605)-Miracolo presso la tomb di San Giacito nella chiesa olel Dominicani di Cracivia. Cuda przy grobie świętego Jacka w kościele dominikanów w Krakowie.
Niniejszym składam serdeczne podziękowania don Cesare Ceruti oraz Pani profesor Natalii Bianchini za pokazanie zbiorów obrazów przedstawiających świętego Jacka w kościele św. Jana w Kanale w Piacenza. Dzięki Państwa życzliwości przywrócimy je Polakom.
Wśród dużej ilości zdjęć jakie zrobiliśmy, to jedno jest szczególne - zamieszczam je w podziękowania księdzu Jackowi, za otwarcie drzwi do tej kolekcji. Bez ciebie księże Jacku nie dotarlibyśmy tutaj. Podobieństwo postaci na tym zdjęciu jest zupełnie przypadkowe, jest to złudzenie, któremu uległ autor zdjęć i artykułu.
Pani profesor pokazała nam jeszcze wiele innych rzeczy ważnych dla naszej historii o świętym Jacku w tym bullę z rekomendacją papieża Honoriusza III z 1220 r. dla dominikanów organizujących klasztor w Piacenza. Prawdopodobnie taką lub podobną otrzymał w tym samym czasie ojciec Jacek Odrowąż wybierając się do Polski.
Zdjęcia obrazów opublikowaliśmy dopiero po 2 latach tutaj